RÓŻANIEC GŁOWY RODZINY

Nie dlatego modlę się na różańcu codziennie, bo poznałem moc modlitwy różańcowej, ale odwrotnie – poznałem moc modlitwy różańcowej dlatego, że modlę się na różańcu codziennie.

Jeszcze cztery lata temu nikt nie zmusiłby mnie do modlitwy na paciorkach. Różaniec w ręce pamiętam jedynie u mojej babci i nie pamiętam, abym kiedykolwiek odmawiał go z moją rodziną lub u mnie w domu. Różaniec z Betlejem, sprezentowany przez moją ciocię tylko wisiał (wisi nadal) przy lampce na moim biurku w gabinecie jako talizman,
a do niedawna w dodatku pomiędzy innymi talizmanami - wisiorkami i gadżetami z Dalekiego Wschodu.

Myślałem: w końcu jestem samcem alfa, silnym mężczyzną, sportowcem, byłym bokserem, królem imprez, przedsiębiorcą, głową rodziny i mam ważniejsze ciekawsze sprawy niż „klepanie paciorków”, czy nawet uczestnictwo we Mszy świętej... To dla staruszek, bo ja jestem przecież samowystarczalny, a w dodatku najmądrzejszy w tej części Wszechświata. Wszystko, czego potrzebuje moja rodzina – ja im zapewnię. Zresztą ja decyduję, czego w ogóle potrzebują…

Na szczęście dla mnie i mojej rodziny opamiętałem się i dzięki wielkiemu wstawiennictwu Nieba powróciłem do Kościoła.
To jednak historia odrębna...

Jak to często bywa – gdy Duch Święty zadziała w życiu człowieka – powróciłem z mocą. Zszokowany tym, jak bardzo się wcześniej myliłem. I zawstydzony moją głupotą.

Zapragnąłem być bliżej Boga. Bliżej i częściej. Wziąłem do ręki Pismo Święte i Różaniec...

Szybko nauczyłem się tajemnic i technik odmawiania, poznałem Koronkę do Bożego Miłosierdzia i poszło...

To było 4 lata temu... Później zobaczyłem różaniec w ręku mojej pięknej żony, później dzieci po kolei – od najmłodszego do 17-letniego Byka...

Serce rosło.

To nie koniec. Widziałem różaniec również w rękach kilku moich przyjaciół i znajomych – przestali się wstydzić.

Kilka dni temu różaniec z kieszeni wyciągnął mój kolega, którego poprzez straszne nałogi uważałem za straconego... Pobeczałem się kolejny raz, zawstydzony jak moja wiara jest marna...

Początkowo brałem różaniec do ręki, gdy przychodziły złe chwile. Był dla mnie ratunkiem, gdy byłem atakowany... moimi grzechami, moją przeszłością, grzechami innych; krzywdami, jakie wyrządziłem ludziom i tymi, które inni wyrządzili mi; nałogami, z jakimi zerwałem, lękiem o rodzinę, brakiem nadziei, lękiem przed przyszłością i innymi sprawami, które kiedyś mi „zwisały”.

Zacząłem jednak modlić się za przyjaciół, za rodzinę... Później również za nieprzyjaciół i tych, którzy mnie skrzywdzili...

Niektórzy skrzywdzili mnie bardzo i nie sądziłem, że będę w stanie kiedyś za nich się modlić, bo uważałem, iż to, że im nie skręcę karku, to już mój szczyt miłosierdzia.

Z różańcem w ręku zacząłem przebaczać, prosić, dziękować, przepraszać.

Pomógł mi przetrwać. Uratował moją rodzinę, zbliżył do siebie...

Był moją tarczą, moją bronią, moją strategią, moim sposobem na bezsenność… Moim ratunkiem,
gdy nie mogłem modlić się inaczej.

Od trzech lat nieustannie mam różaniec w kieszeni. Kolejny rok z rzędu podjąłem Duchową Adopcję Dziecka Poczętego. Moja żona również. To był dobry początek, bo obowiązkowa była codziennie jedna tajemnica.

Później zapragnąłem więcej. Jednocześnie codziennie Koronka... Łatwo i przyjemnie, bo krótka. W samochodzie,
w fotelu, w przychodni. Zamiast fejsbuka, czy innych „zapychaczy”, w konkretnej sprawie, za konkretną osobę lub po prostu…

Oczywiście (jak chyba każdy, z kim o tym rozmawiałem) często podczas odmawiania różańca walczę z rozproszeniami wszelkiego rodzaju i wiem kto za tym stoi... Ten, któremu różaniec jest jak kij w oko. Wygląda to na przykład tak: Wierzę w Boga Ojca... chyba dobra kwota była na fakturze... Zdrowaś Maryjo... z czym będą pierogi... Tajemnica trzecia radosna... cholerka, pasuje umyć auto... I w godzinie śmierci naszej... zmieniłem paciorek czy nie... To zostanę na nim na wszelki wypadek... Zdrowaś Maryjo, łaski... Nie wiem, czy Bóg mnie słyszy jak jestem w tym miejscu... błogosławionaś Ty między... ciekawe czy jak szybko odmawiam albo na leżąco to się liczy... Dodatkowo obrazy z przeszłości i tak dalej, i tak dalej…

Mój wysiłek, można powiedzieć, został nagrodzony pewnymi wydarzeniami, gdzie dostałem potwierdzenie że moc tej modlitwy jest wielka... I że Matka Boża nie przesadza, ciągle o tym mówiąc, przypominając, zachęcając.

Kiedyś moją bronią były moje pięści, pieniądze i ostry język... Teraz czuję się o wiele mocniejszy, a prawdziwą broń atomową mam w kieszeni.

Gdy modliłem się na Różańcu w Medjugorie w konkretnych intencjach, to sprawy toczyły się w tempie zaskakującym. Gorące prośby, jakie wiozłem przekazane mi przez znajomych i rodzinę, były z wielką troską i mądrością spełniane normalnie natychmiast przez Pana Boga dzięki wstawiennictwu Matki... To nie żart. To wszystko działo się naprawdę. Dodam tylko, że mój ulubiony różaniec z medalikiem św. Benedykta podczas „użytkowania” rozpinał się tam kilka razy. Prawie mnie to zniechęciło, ale przypomniałem sobie, że mam w plecaku „przypadkiem” scyzoryk żeglarski z kombinerkami. Naprawiałem różaniec i modliłem się dalej we wszystkich przekazanych mi intencjach.

Tak dwa dni.

Wiedziałem, nie wiem skąd, za kogo jaką część mam odmówić, co przekazać... Przykładowo kolega, który nie mógł od dłuższego czasu znaleźć pracy w swoim fachu, po wypowiedzeniu intencji na prośbę jego kochającej żony i odmówieniu pięciu Tajemnic w tym miejscu, dostał telefon. Do dzisiaj, o ile wiem, zadowolony jest z pracodawcy.

Kolejna osoba – na łożu śmierci uparcie odrzucająca Boga. Po odmówieniu w jego intencji różańca, prosi o księdza, czym szokuje rodzinę.

Inny przypadek - modlę się częścią bolesną w intencji zleconej przez żonę za człowieka, który ma cukrzycę, a nie chce przestać nadużywać alkoholu. Dostałem takie jakby przynaglenie, że mam dać znać jego żonie i córce, aby modliły się
w domu również w tej samej sprawie i rozważały część bolesną... Ja na Bałkanach, one w domu... Skończyliśmy się modlić, a mąż (kawał chłopa) dostaje ogromnych boleści i jedzie do szpitala. Pomimo zjedzonej kolacji wymiotuje przy nich samym alkoholem (i jakby nie tylko z tego wieczora). Wszyscy są wstrząśnięci. Lekarze nie mają pojęcia skąd
ból i typują kolkę nerkową, nic poważnego. Bóle minęły, ale lekcja chyba była skuteczna (nie tylko dla niego, ale i dla modlących się).

Było tego więcej... I nie tylko tam.

Kolejnym momentem który zdecydował o tym, że modlitwa różańcowa weszła na stałe do mojego życia jako głowy rodziny (aby ją chronić i wypraszać dla niej łaski) był dzień, w którym na prośbę mojej żony podeszliśmy do jednego księdza,
o którym wiedzieliśmy, że Pan Bóg przez niego udziela ludziom łask uzdrowienia z różnych dolegliwości. Poprosiliśmy, aby pobłogosławił nasze dzieci. Wtedy on kazał nam usiąść razem z nimi i modlił się nad nami. Po chwili (dodam, że nie znał nas wcześniej) powiedział: „Mam taki obraz, o którym muszę powiedzieć, że ktoś, wasz wróg – wiecie kto – mści się, że was stracił i owija was, waszą rodzinę cały czas czymś jakby drutem kolczastym... Ale za każdym razem, gdy bierzecie do ręki różaniec i się na nim modlicie, ten drut się rozrywa, pamiętajcie o tym”. Zdębieliśmy.
No i odmawiamy.

Powtórzę zdanie: Nie dlatego modlę się na różańcu codziennie, bo poznałem moc modlitwy różańcowej, ale odwrotnie - poznałem moc modlitwy różańcowej dlatego, że modlę się na różańcu codziennie.

Odmawiam różaniec z rozsądku, w trosce o moją rodzinę i o siebie, a nie z „katolickiej konieczności”, czy dlatego, że przeżywam podczas modlitwy jakieś wielkie uniesienia.

Ostatnie dni były dla mnie ciężkie i wkradały się wątpliwości co do sensu tego, co dzieje się w moim życiu, co do zasadności mojego przebywania w środowiskach, które są tak daleko od Boga. Czy ja w ogóle na coś się jeszcze przydam? Gdzie jesteś, Boże? Czemu z mojej Parafii i Wspólnoty zabrałeś kapłana – przyjaciela? Co ja mogę dla Ciebie, Maryjo, zrobić, aby czuć się potrzebnym?

I w momencie, gdy zadawałem pytania pełne pretensji Matce Bożej i Jej Synowi: „co dalej?”, a było to późnym wieczorem – zadzwonił telefon... To ksiądz, o którym właśnie pomyślałem i zadaje pytanie: „Mariusz, napisałbyś mi takie krótkie świadectwo, kilka zdań na temat modlitwy różańcowej? Wiesz tam, że głowa rodziny i wartość modlitwy i tak dalej, możesz?” Zdębiałem po raz kolejny w moim życiu i zapytałem tylko: „A czemu ma być krótkie? Oczywiście,
że napiszę z przyjemnością”. Odłożyłem telefon, popatrzyłem na krzyż, przed którym siedziałem, i wydusiłem
tylko jedno słowo: „Dziękuję”.

 

Mariusz Ferenczak – głowa rodziny
Prezes Fundacji Powstań Bracie w Radomiu

do góry